Jacob i Wilhelm Grimm
O czterech muzykantach z Bremy
Pewien wieśniak miał osła, który przez długie lata dźwigał worki do młyna, wreszcie jednak siły jego wyczerpały się i nie był już zdolny do pracy. Pan jego począł1 więc przemyśliwać nad tym, jak by się go pozbyć, ale osioł zmiarkował2, skąd wiatr wieje, i uciekł w stronę miasta Bremy. Tam, myślał, będzie mógł zostać muzykantem.
Kiedy już uszedł spory kęs3 drogi, ujrzał psa myśliwskiego, który leżał na drodze i dyszał ciężko.
Czego tak dyszysz, łapaju4? zapytał osioł.
Ach odparł pies stary jestem i nie nadaję się już do polowania, toteż pan mój chciał mnie zastrzelić, ale uciekłem; jakże teraz zarobię na chleb?
Wiesz co? rzekł osioł idę właśnie do Bremy, aby zostać muzykantem, chodź ze mną i chwyć się także tego zawodu. Ja będę grał na lutni, ty zaś bić będziesz w bęben.
Pies zgodził się i ruszyli razem w drogę.
Po pewnym czasie ujrzeli kota, siedzącego na drodze z miną strapioną.
No, cóż to się tobie stało, stary wąsaczu? zapytał osioł.
Oj, źle, źle na świecie! odparł kot stary już jestem, zęby mi stępiały i wolę leżeć za piecem niż uganiać się za myszami, toteż pani moja chciała mnie utopić, ale uciekłem jej i teraz nie wiem, co począć.
Chodź z nami do Bremy, znasz się przecież na kociej muzyce, zostaniesz więc jak i my muzykantem.
Kot zgodził się i wszyscy troje ruszyli dalej.