Zając i jeż

Jacob i Wilhelm Grimm

Zając i jeż

Powiastka ta wydać się może trochę nieprawdopodobną, a jednak jest prawdziwą, a mój dziadek, któremu ją zawdzięczam, zwykł był mawiać, jeżeli coś opowiadał z przejęciem:

 Prawdziwą musi być, mój drogi, bo inaczej nie mógłbym wam jej powtarzać.

A rzecz się miała tak:

W pewien świąteczny poranek jesienią stał jeż przed wrotami swojego domku, ręce założył jedną na drugiej, przyglądał się figlom porannego wiatru i pośpiewywał sobie piosenkę. Ale przyszło mu na myśl, że mógłby przejść się nieco po polu i przyjrzeć się zarazem, co też dzieje się z jego rzepą. I oto odwrócił się, drzwi domku zamknął i puścił się w drogę na pole.

Odszedł jeszcze niedaleko, gdy mu się trafia zając. Jeż powitał go przyjaźnie: Dzień dobry! Ale zając był bardzo dumnym panem, na pozdrowienie nie odpowiedział, lecz tylko poruszył nosem i zapytał:

 Cóżeś tak wcześnie wybrał się w pole?

 Idę na przechadzkę odparł jeż. Na przechadzkę? zaśmiał się drwiąco zając. Sądziłem, że mógłbyś swych krzywych nóg używać do czegoś lepszego.

Słowa te uraziły jeża niesłychanie, dlatego też odrzekł:

 Widocznie ci się zdaje, że swymi nogami więcej wykonać zdołasz niż ja swoimi?

 Bez wątpienia kpił zając.