Pani, wielce obowiązany
Wychodzi wśród ukłonów.
BETTINA
do Calabra
No, a ty, co ty tam robisz? Masz minę psa, który wylazł z wody. Mówiłam ci, abyś poszedł po Steinberga. O, właśnie jest w ogrodzie.
CALABRO
Proszę pani, to nie nasz pan.
BETTINA
Któż to taki? Ha! wielkie bogi! to Stefani, mój drogi Stefani. Czy on tam dawno czeka? Powiedz mu, niech przyjdzie, spiesz się.
CALABRO
Musiał panią spostrzec, gdyż właśnie wstępuje na balkon; ale trzeba mi zauważyć, że pan baron
BETTINA
Jakam ja rada!19 I cóż, baron, balkon, co ty tam bajesz? Czy ty wiersze układasz?
CALABRO
Nie, pani, jeszcze nie zgłupiałem! Mówię tylko, że pan von Steinberg polecił mi
BETTINA
Gadajże.
CALABRO
Pan baron polecił mi prosić panią
BETTINA
Zamordujesz mnie tym gadulstwem.
CALABRO
Aby pani nie przyjmowała tego pana.
BETTINA
Kogo? Stefaniego? Oszalałeś.
CALABRO
Nie, pani; pan baron nakazał mi wyraźnie
BETTINA
śmiejąc się
Nie, on zwariował! Biedaczysko, nie wie co mówi, to jasne, coś mu się bredzi Nie przyjmować Stefaniego! Starego przyjaciela, którego kocham z całego serca! Och, otóż i on Idź prędko, idź prędko po pana barona.
CALABRO
wychodząc, na stronie
Cóż ja poradzę? Nic nie poradzę Niedobrze, niedobrze.
SCENA SZÓSTA
Bettina, Margrabia.
BETTINA
idąc naprzeciw margrabiego
Odkądże w tych stronach? Jakim trafem, drogi margrabio? Jak się miewasz? Co porabiasz? Co się z tobą dzieje? Doskonale wyglądasz Jakżem rada, że pana widzę!
STEFANI
I ja także, śliczna pani, i ja także jestem rad, uszczęśliwiony; ale kiedy się panią widzi, to zupełnie naturalne.
BETTINA
Komplementy! Zawsze ten sam.
STEFANI
O pani tego nie można powiedzieć, jesteś bowiem bardziej urocza niż kiedykolwiek. Czy pani wie, że to już jakieś dwa albo trzy lata, jak jej nie widziałem?
BETTINA
Drogi Stefani, gdybyś wiedział, w jakiej chwili przybywasz! Wychodzę za mąż! Czyś po śniadaniu?
STEFANI
Oczywiście; zbyt dobrze mnie pani zna, aby sądzić, iż byłbym zdolny puszczać się na fale, nie
BETTINA
zaopatrzywszy się. Skądże tedy pan idzie?
STEFANI
O, stamtąd, tuż obok, od księżnej, twojej sąsiadki.
BETTINA
A, zna ją pan? Powiadają, że jest urocza.
STEFANI
Ależ tak, bardzo przystojna. To ona, przypadkowo, wśród rozmowy, powiedziała mi, że pani bawi tutaj. Nie miałem o tym pojęcia, przybiegłem I pani wychodzi za mąż?
BETTINA
Tak, mój drogi, jeszcze dzisiaj.
STEFANI
Jeszcze dzisiaj?
BETTINA
Rejent już czeka.
STEFANI
Brawo! doskonale, to mi dobra nowina. To pięknie z pani strony, bardzo pięknie. Nie spodziewałem się, jestem zachwycony.
BETTINA
Nie spodziewał się pan? A to piękny komplement, daję słowo! Czy pan przyszedł tutaj, aby mi mówić obelgi, panie margrabio?
STEFANI
Nie, nie, moja śliczna, niech mnie Bóg broni! Och! jakże panią poznaję po tym! Już te piękne oczy strzelają płomieniem. Uspokój się; wiem, że jesteś cnotliwa, bardzo cnotliwa, cenię panią tyle, ile za panią przepadam, to chyba mówi dość jasno, że panią znam. Ale doprawdy, ta główka
BETTINA
Co za główka?
STEFANI
Tak, ta główka
przygląda się jej
Główka urocza, pełna wdzięku i dowcipu, sprytu i poezji, która wszystko zrozumie, której nic się nie umknie20 i która umiałaby w potrzebie nosić koronę jak w ostatnim akcie Kopciuszka21.
BETTINA
Tak, pamiętam; lubił mnie pan oglądać w mojej chwale.
STEFANI
W istocie; darmo śpiewałaś pani jak anioł: kiedy cię widziałem schyloną w popiele, w tej biednej szarej bluzie, zawsze miałem ochotę skoczyć na scenę, wygrzmocić twego ojca i uwieźć cię w mej karocy.
BETTINA
Śpiewałam o wiele lepiej, nieprawdaż?
STEFANI
Nie mam pojęcia, ale to było cudowne. Tra, tra, jakże to było.
BETTINA
śpiewa pierwsze takty finału z Cenerentoli, po czym urywa nagle i mówi
Ach! jakże to wszystko daleko!
STEFANI
Co pani powiada? Czy wyrzekasz się teatru?
BETTINA
Trzeba. Czyż mój mąż (powiadam mąż, gdyż będzie nim za chwilę) pozwoliłby mi wrócić na scenę? To niemożliwe, margrabio. Zastanów się tylko.
STEFANI
To zależy od poglądów i upodobań. Ale nie wyrzeka się pani bodaj muzyki?
BETTINA
Och! myślę! Czyżbym mogła? Żyjemy tu muzyką, drogi margrabio; kiedy nam uczynisz ten zaszczyt, aby zajść do nas na łyżkę zupy, będziemy muzykować, ile tylko sam zechcesz więcej niż sam zechcesz.
STEFANI
Och, to, to niemożliwe Ale i tak serce mi się krwawi, że nie będę mógł po obiedzie wtulić się w drogi kącik, gdzie rezydowałem stale, aby się rozkoszować twoim śpiewem.
BETTINA
Tak, byłeś jednym z moich wiernych.
STEFANI
Och, mogę się tym poszczycić. Chłopiec zapalający lampy pozdrawiał mnie z lekka głową wieszając ostatni kinkiet22, niechybnie bowiem zjawiałem się w tej chwili. Należałem do domowych23.
BETTINA
Więcej jeszcze, margrabio; przypominam sobie wybornie, że byłeś moim rycerzem.
STEFANI
Prawda, prawda. Jakiś drągal, oficer
BETTINA
Wygwizdał mnie w Tankredzie24
STEFANI
Właśnie. Wyzwałem go w Orbassano25, i oberwałem tęgi sztych26 Och, to były dobre czasy!
BETTINA
Tak. Ach, Boże, jakże to wszystko dawno!
STEFANI
To pani prześpiewka27, widzę. Cóż mam dopiero powiedzieć ja, stary?
BETTINA
Ty, margrabio? Alboż ty kiedy Wiktor Hugo28 dla ciebie pisał swój wiersz, kiedy powiedział, że serce nie miewa zmarszczek.
STEFANI
Owszem, owszem, czuję to. A wiesz po czym, Bettino? Po tym, że zaczynam więcej niż trzeba kochać wspomnienia; to wielki błąd. Postanowiłem sobie całe życie, że nigdy nie popadnę w tę przywarę. Widziałem jak tylu rozumnych ludzi stawało się niesprawiedliwymi, tylu znawców skłonnymi do uprzedzeń, pod wpływem tego smutnego działania lat, iż przysiągłem sobie zostać bezstronnym tak wobec nowych, jak wobec starych rzeczy. Nie chciałbym być z liczby owych safandułów29, którzy podobni są do dzwonów Boileau30:
By lepiej czcić umarłych, uśmiercają żywych. 31
Ale cóż! Darmo się silę, wolę teraz to, co lubiłem, niż to, co lubię. Nie mówię nic złego o waszych nowych kompozytorach, ale Rossini 32 jest zawsze moim ideałem. Tutaj kroczyła wielka Pasta 33 z gestem antycznego posągu; tam kwilił słowik w gardziołku słodkiego Rubiniego 34 ; widzę starego Garcię 35 o dumnej postawie, a tuż za nim długi nos Pellegriniego 36 ; Lablache 37 pobudzał mnie do śmiechu, Malibran 38 do płaczu. Cóż ja, u diaska, na to poradzę?
BETTINA
Nie widzę w tym nic tak złego. I ja także kocham swoje wspomnienia.