3
Odtąd zawsze, zawsze razem.
Hetman w więzy lgnął widziadła,
Choć jej dusza zimnym głazem
Na twarz różne barwy kładła.
Zawsze piękna z polnych głogów
Róże, złote włosy wieńczą
I kradzioną znad porogów,
Mgliste szaty złoci tęczą.
Gdzie zarastał gaj odludny,
Jednym słowem jednym rankiem,
Wzniosła z wyspy zamek cudny,
I obwiodła złotym gankiem
Z koralowej zamek cegły.
Wieża druga, trzecia, czwarta,
Na skinienie w niebo biegły:
Lud go nazwał zamkiem czarta15.
W zamku, jak kładzione kosą
Powiązała róż szkarłaty;
Brylantami jakby rosą,
Poiskrzyła jasne kwiaty.
Hetman patrzał na kobierce,
Okiem blask brylantów ścigał:
Ciągle patrzał stygło serce;
Dla Rusałki już ostygał
Ta choć zimna pod obłokiem,
Zimne serce wnet odgadła;
Szybko, szybko czarnym okiem,
Brylantowe blaski kradła.
Kwiaty brała do warkoczy.
Hetman spojrzał, wzrokiem tonął
Nad brylanty skrzą jej oczy!
I znów kochał i znów płonął.
Luba! ty masz blask anioła
Więc mi nagródź, jeślim warta?
Daj sokoła daj mi charta,
Zabij charta i sokoła.
Czarna duszo precz ode mnie!
Sercem się z szatanem kłócę.
Znów zawołasz, lecz daremnie!
Przyjdziesz do mnie ja nie wrócę
4
Odpłynęła Hetman kroczy
Zamyślony po komnatach
Co! nie wróci? a jej oczy
Takie cudne, włosy w kwiatach
Myślał Z oczu łzy ogromne,
Po niemęskiej płyną twarzy.
Rzekł do siebie: Już nie wspomnę!
Nie wspomina, ale marzy
Nad zamglone chmur błękity,
Oto miesiąc już się płoni;
Już mój sokół, chart, zabity,
A jej nie ma? Pójdę do niéj16
Jakże miłe tchnienie wiosny!
I woń fali świeża, chłodna!
Nad porogiem czarne sosny
Szronem bieli mgła nadwodna.
Pod skałami ciągłe burze,
Łamią w falach blask księżyca;
Nad falami w mglistej chmurze,
W blasku srebrnych tęcz dziewica.
Przy jej stopach chart bladawy,
Niespokojny i ponury:
Na ramieniu sokół mgławy,
Nastrzępiony patrzy w chmury.
Jakżeś piękna! hetman woła,
Któż ci może ujść bezkarny?
Chodź tu, luba spłosz sokoła,
Chart niech leci gonić sarny.
Tu pod moich ust płomieniem,
Twe się blade mgły rozpłonią.
Jak tu miło pod sosn17 cieniem!
Prosi błaga okiem, dłonią.
Lecz dłoń jego ciężka wina!
Czy przypadkiem, czy po myśli,
Na krzyż srebrną mgłę rozcina.
Znak zbawienia święty kreśli:
Przed krzyżem się mgły rozpierzchły
Jak złamane wód błękity;
I Rusałki rysy zmierżchły,
Obraz zniknął w mgłach rozbity
5
Znikła słychać tylko burze
W głębi Dniepru i szum piasków;
Lecz mgła spływa spływa w chmurze
Zabłąkanych kilka blasków
I rozbite mgły zwierciadła,
Wiatr przybliża, zmniejsza, zmniejsza
Lśni Rusałka, lecz pobladła,
I pobladła i smutniejsza
Potem rzekła: O mój miły,
Żegnam ciebie, ginę ginę,
Jak mnie z wiatrem mgły rozbiły,
Tak w uściskach się rozpłynę.
Prosisz, błagasz nadaremno,
Próżno czekasz na tej skale:
Lecz chodź ze mną! lecz chodź ze mną!
Droga do mnie przez te fale.
Mgły tu zimne ale jasne;
Gdy i ciebie mgła okryje,
Patrz, mój luby teraz gasnę,
W twych uściskach znów ożyję.
Sokół żywy, chart twój żywy.
Z tobą razem jak z sokołem,
Pójdę błądzić nad te niwy,
Nad dymiących chat padołem:
Pójdę z tobą tak w mgłę ciemną
Osłoniona, jak w krysztale.
O chodź ze mną! o chodź ze mną!
Droga do mnie przez te fale.
Hetman kochał obłąkany,
Hetman kochał ogniem płonął;
Z progu spojrzał w Dniepru piany,
Padł do fali i zatonął.
Gdy go skryły burz odmęty,
Potrzaskały w proch granity;
Duszę zbawił obraz święty:
Krzyż na piersiach miał wyryty.
Od grzechowej zmazy czysty,
Już ulata w nieba stropy;
Za nim wzleciał sokół mglisty
Chart Rusałki rzucił stopy.
A Rusałka, nad ostrowy
Sama jedna we łzach woła:
Kiedyż! kiedyż Hetman nowy
Da mi serce, psa, sokoła!
Pieśń kona z echem i wnet jałowe,
Dzikie domysły urosły w gminie:
Więc Hetman kocha fali królowę?
Na oślep leci w przepaść i ginie?
Zawsze samotny zawsze nie z nami;
Gdzieś na cmentarzach, nad mogiłami.
Ciszej! tam zachód krwawy, ponury,
Ozłocił stepy, jary i chmury:
Zagasa słońce słychać jak z dala,
O brzegi bije spieniona fala.
Ciszej! tu smutne mogił wybrzeże.
Oto ostatnie zachodu blaski,
Złocą wichrami burzone piaski;
Złocą trzy cerkwi posępne wieże,
Co nad brzeg Dniepru wybiegły stromy,
I tysiąc grobów, gdzie przez wyłomy
Posępne trumien wieka świeciły.
O! dzika Siczy! twoje mogiły
Z piasku uwiane, a grób tak kruchy
Gdy pod przechodnia zapadnie nogą: