RADOST
Nadto pewności, a ta pewność zgubi.
GUSTAW
Już spuść10 się na mnie Ale dość tych fraszek.
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek
RADOST
Pewnie, gdzie byłeś?
GUSTAW
Gdziem bawił tak długo.
RADOST
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi.
GUSTAW
Na miejskim balu byliśmy przebrani.
RADOST
Na jakim balu?
GUSTAW
Pod Złotą Papugą.
RADOST
W karczmie!
GUSTAW
Przebrani.
RADOST
O Boże! o Boże!
GUSTAW
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.
RADOST
ironicznie
Pewnie pochwali?
GUSTAW
Bo pochwalić musi.
RADOST
Piękna mi szkoła!
GUSTAW
Lepsza być nie może.
Na małym świecie, co się wielkim mieni,
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni,
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi;
Tam, czem są ludzie, niechaj nikt nie bada.
Ale gdzie człowiek mało pozór ceni,
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi,
Gdzie więcej wola, niż rozum nim włada,
Tam schwytaj pędzel, wzór stoi gotowy.
RADOST
Otóż go macie! Jest La Bruyère11 nowy.
płaczliwie
Gucio! dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
nie słuchając
I co mi teraz przychodzi do głowy.
RADOST
Na przykład?
GUSTAW
Jedźmy tam dziś.
RADOST
Ja z tobą?
GUSTAW
Ty ze mną.
RADOST
Oszalał!
GUSTAW
Wcześniej wrócisz.
RADOST
ironicznie
Tą drogą tajemną.
GUSTAW
Jedziesz?
RADOST
Dajże mi pokój.
GUSTAW
No, to sam pojadę.
RADOST
Guciu! dopieroś dziękował za radę.
GUSTAW
żałośnie
Luby stryjaszku! wkrótce się ożenię.
RADOST
do siebie z zadziwieniem
No! i dlatego takie figle stroi.
GUSTAW
jak wyżej, prosząc
Już raz ostatni.
RADOST
Ja go nie odmienię,
To rzecz daremna.
GUSTAW
Na kasztana wsiędę!
RADOST
przestraszony
O! na kasztana!
GUSTAW
Przede dniem tu będę.
RADOST
Weź już moją dorożkę, a kasztan niech stoi.
do siebie:
Jeszcze kark skręci z tego waryjata.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I deliję12 moją.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
W tej kurteczce lata.
Jeszcze kataru u diaska dostanie.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.
Ja zawsze mówię, święte rady twoje.
RADOST
Otóż masz, teraz powie, że to z mojej rady
Przez okna łazi na nocne biesiady.
GUSTAW
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?
RADOST
Gadajże z waryjatami!
Ja ci radzę pójść spać.
GUSTAW
Spać?
RADOST
Bladyś, aż niemiło.
GUSTAW
Blady? To dobrze, to nic nie zaszkodzi:
Bladość niepokój miłosny dowodzi,
Bladości prędzej niż słowom się wierzy.
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było
Rano, nazajutrz, po twojej wieczerzy?
RADOST
Mojej wieczerzy?
GUSTAW
To jest, mówiąc szczerze,
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę,
Ale stryjaszek potem długi płacił.
RADOST
Niestety!
GUSTAW
Wcalem na cerze nie stracił.
Teraz to kocha rzecz niezaprzeczona
Jak blady, słaby! on z miłości skona
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono.
I gdybym nie był zanadto
RADOST
No, no, no,
Nie dość szaleje, jeszcze mnie powiada!
Teraz idź i śpij, taka moja rada.
Ale mój Guciu, Guciuniu serdeczny,
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
Dla matki bądź grzeczny.
GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.
RADOST
I na miłość Boga,
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco.
Bo często słowa jakby z worka lecą,
Ale sensu w nich no! tego tam nie ma.
A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.
GUSTAW
Pójdę się przebrać.
Całuje go w rękę.
RADOST
całując go
Pamiętaj, Gustawie
GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.
Odchodzi w lewe drzwi boczne.
RADOST
patrząc za nim, serio
Poprawię! Zawsze jedno co godzina,
Zadziwisz się! tak!/ przechodząc nagle w uczucia
Kochany chłopczyna!
SCENA V
patrząc za nim, serio
Poprawię! Zawsze jedno co godzina,
Zadziwisz się! tak!/ przechodząc nagle w uczucia
Kochany chłopczyna!
SCENA V
Radost, Albin (chustka w ręku, tragicznym tonem).
RADOST
Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?
ALBIN
Niestety!
RADOST
Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.
ALBIN
Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę;
Kiedy nocne minuty łzami przeliczone!
RADOST
A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,
Nie bądź Gustawem lecz kochaj wesoło:
Te elegije i miłosne żale
Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;
A zwłaszcza Klarę, co jak iskra żywa,
Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziéwa;
Klara, co spocząć, rzadziej milczeć zdoła,
Sprzeczna z układu, z natury wesoła,
Lęka się smutku, któregoś obrazem.
ALBIN
Ach! możnaż kochać i nie płakać razem?
po krótkiem milczeniu
Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary
Wznieciła moją miłość bez granic, bez miary.
Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszem wejrzeniem;
Samem już tylko teraz oddycham westchnieniem;
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę:
I kamień już bym zmiękczył, jej zmiękczyć nie mogę.
RADOST
Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.
ALBIN
Ach!
RADOST
Cóż dalej chcesz robić?
ALBIN
Co? Umrę z rozpaczy.
RADOST
Może cię kocha.
ALBIN
Kocha? Umarłbym z radości.
RADOST
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.
ALBIN
Ja płaczę, ty się śmiejesz.
RADOST
Śmiej się i ty razem.
ALBIN
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem.
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,
Ową nienawiść mężczyzn powziętą z rachuby,
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.
Ach, błędna myśl, niestety! zwodnicze nadzieje!
Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!
RADOST
tymże tonem
Bywaj zdrów!
ALBIN
Ach, gdzie idziesz?
RADOST
jak wprzódy
Ach, idę do siebie.
ALBIN
Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie.
RADOST
Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę.
dobywając zegarka
Tylko że już podobno jeśli się nie mylę
Oho! tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:
U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.
ALBIN
chwytając go za rękę
Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.
RADOST
przestraszony
Dla Boga, co to będzie!
ALBIN
Rzecz całą oświécę.
RADOST
Albinie; ja truchleję!
ALBIN
Zachowasz ją święcie?
RADOST
Mów!
ALBIN
Klara i Aniela mają przedsięwzięcie
Słuchaj i zapłacz, nigdy nie iść za mąż.
RADOST
zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu
Szczerze?
Na znak potakujący Albina Radost parska śmiechem.
Albin.
Co? Ty się śmiejesz z tego?
RADOST
Śmieję, bo nie wierzę.
ALBIN
Ja ci ręczę.
RADOST
I skąd wiesz?
ALBIN
Wiem pewnie.
RADOST
Daj Boże!
do siebie:
Taki bodziec Gustawa obudziłby może.
Byle mu wierzył./ do Albina
Dzięki za dobrą nowinę.
ALBIN
Jak to, Radoście, dobrą? Dobrą, a ja ginę.
RADOST
Nie zginiesz, będziem żyli.
ALBIN
Ty się śmiejesz zawsze.
RADOST
Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze.
Odchodzi w lewe drzwi środkowe.
ALBIN
O miłości, miłości! ty żalów przyczyno!
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną.
Lecz Klaro! kiedyż równą odpłacisz mi miarą?
Kiedyż ze mną zapłaczesz? Klaro! Klaro! Klaro!
SCENA VI
Albin. Aniela, Klara
wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych.
KLARA
cicho stanąwszy przy Albinie
Po raz pierwszy, drugi, trzeci!
Na wezwanie takie dzielne,
Powtórzone po trzy razy,
Nawet duchy nieśmiertelne,
Jak posłuszne ojcu dzieci,
Porzucając ciemne cele,
Stają władcy brać rozkazy.
Mogęż spóźnić przyjście moje?
Otóż jestem, otóż stoję.
ALBIN
całując w rękę
Ach!
KLARA
Nic więcej?
ALBIN
To tak wiele.
Klara
Ach, urągasz miłości.
KLARA
śmiejąc się
Urągam? broń Boże!
ALBIN
Twoje serce bez czucia.
KLARA
Lwie, tygrysie może?
ALBIN
Nikt go zmiękczyć nie zdoła.
KLARA
Nie każdy, to pewnie.
ALBIN